sobota, 17 stycznia 2015

ksiazka

 Ponieważ często chorowałem (astma) i nie chodziłem do szkoły, zazwyczaj okładałem się książkami w łóżku i czytałem. Najbardziej ulubioną lekturą była przedwojenna Encyklopedia Trzaski, Everta i Michalskiego w pięciu tomach. Oczywiście najciekawsze były ilustracje i mapy. To duża frajda zajmować się dzieckiem, widzieć jak radośnie “zdobywa” nowe umiejętności jak chętnie się uczy i poznaje świat. Jak się wygłupia, papla, małpuje, uśmiecha czy obraza się. Wspólne pływanie, nurkowanie, najpierw w basenie a później już “dorosłe”, sanki, narty, książki, opowiadania, “czarodziejska latarnia” z rytuałem przygotowań, budowanie zamków z piasku czy rzeźby w śniegu. I tysiące innych rzeczy robionych razem z dzieckiem.
Czasem zastanawiam się dlaczego szkoła zabija chęci poznawcze dzieci?mam nadzieję, że szkoła nie odbierze nam radości wspólnego czytania. Przeszliśmy pierwszą klasę i nic się nie zmieniło, oby tak dalej:) Może też sama szkoła się ciut zmieniła od czasu, gdy ja byłam dzieckiem i rzeczywiście straciłam dużą część fantazji, kiedy zaczęłam być uczennicą. A wspólne czytanie najprzyjemniejsze jest oczywiście w łóżku
Dobrze, ze szkole nie udało się odebrać dzieciom przyjemności przebywania ze sobą, chociaż dużo robi w tym kierunku. Ta bezsilność, jak było się tłamszonym przez belfra “czy jesteś jej/jego adwokatem?” gdy stawało się w obronie kumpla. A wredne, najczęściej, babsko wiedziało ze uczeń miał racje ale ona może.Były też i inne książki, ale tę encyklopedię pamiętam najbardziej i wspominam z wielkim sentymentem, ilekroć jestem u swojej mamy, gdzie do dziś tomy Encyklopedii stoją na półce, choć minęło już kilka dziesięcioleci.